wtorek, 12 lutego 2013

Miasto pod górę, czyli smutne Porto

Nie sądziłem, że moja podróż będzie przebiegała tak szybko, że nie będę nadążał w opisywaniu moich przeżyć i wydarzeń. Momentami dzieje się tak wiele, że nie ogarniam, a kiedy znajdę już chwilę czasu aby wystukać kilka zdań, to albo złośliwość przedmiotów martwych, albo brak dostępu do Internetu mnie ograniczają. Zatem sorry, że nie zawsze wszystko jest i będzie na bieżąco, już nie wspomnę o zdjęciach, które niesposób dodać na moim sprzęcie. Jednak na koniec drogi obiecuję przygotować pełną fotorelację.
Wracając do tematu postu polecam odwiedzić/zwiedzić Porto, jest to drugie co do wielkości miasto w Portugalii (cała aglomeracja liczy ok 2,2 mln mieszkańców), znane również ze swojej świetnej drużyny piłkarskiej FC Porto, a także, a może przede wszystkim ze swojego wzmacnianego wina Porto Sandyman (20%), które powstaje z winogron zbieranych w dolinie rzeki Douro.
Do Porto dotarłem pociągiem i "wylądowałem" w samym centrum miasta na stacji Sao Bento. Po schowaniu rzeczy w przechowalni bagażu ruszyłem na zwiedzanie tego niecodziennego miasta. I tutaj niespodzianka, gdziekolwiek człowiek by się nie wybrał to praktycznie zawsze będzie miał pod górkę. Oczywiście czasami schodzi się w dół, ale tylko po to by później ponownie wspinać się w górę.
Z dworca warto udać się do Igreja de Sao Lourenco, czylli kościoła św. Wawrzyńca i katedry Porto, przed którymi znajduje się plac, skąd będziemy mieli piękny widok na miasto oraz na rzekę rozdzierające Porto na pół. Stamtąd warto zejść krętymi uliczkami, pełnych lokalnych kotów i psów żyjących ze sobą w swoistego rodzaju biosymbiozie, do podnóża dzielnicy Ribeira - jednej z najstarszych części Porto pełnej małych restauracyjek, barów, sklepów i stoisk z pamiątkami.

Tutaj warto zatrzymać się na chwilę, usiąść na brzegu rzeki i wystawić twarz do słońca oraz oddać się chwili refleksji suchając muzyki ulicznego grajka. Nad rzeką znajduje się jeden z kilku mostów łączących obie strony miasta, który jest dziełem ucznia Gustawa Eiffla tj. Teofila Seyriga, a powstał on w 1886 roku i nosi nazwę Ponte Dom Luis I potocznie zwany niebieskim mostem, chociaż jest pomalowany na szaro. Na most można się wdrapać kilkoma drogami, ja jednak postanowiłem się wspiąć przez dzielnicę cygańską, gdzie życie biegnie swoim rytmem, a przybysz przekraczający gipsy granicę czuje się jak ufoludek. Kiedy dotrze się juz na górę przejście po moście dostarcza niesamowitych wrażeń, tym bardziej, że co chwilę w obie strony kursują tramwaje, które wprawiają most w lekkie drgania. Stanowczo odradzam przechodzenie po nim osobą, które mają lęk wysokości oraz w przypadku mocnego wiatru wszelkie szale, kapelusze, czapki radzę lepiej mocno trzymać w dłoni. Jak już będziemy na moście to osiągniemy niesamowity widok na panoramę miasta Porto.
Podobnie jak w Bradze w Porto jest spora ilość kościołów, mniejszych i większych parków, małych kafejek, gdzie za 60 centów można się napić dobrej kawy, a raczej w polskim miemaniu to jest już espresso :-)
Warto zajrzeć do księgarnii zlokalizowanej przy Rua das Carmelitas, gdzie w tym dość niepozornym miejscu, jednak z wyśmienitymi wnętrzami kręcony był Harry Potter, a konkretnie sceny, kiedy Harry zaopatrywał się w nowe książki do nauki.
Wędrując po innych częściach Porto zobaczyć można równie przykre widoki co w Bradze. Większość kamienic, domów, które lata swojej świetności mają już za sobą, jest do wynajęcia lub na sprzedaż, co jest dziwne jak na centrum miasta. Potwierdza się to, że Portugalia jest w głębokim kryzysie, gdyż widać jak ludzie chodzą jacyś smutni, głęboko zamyśleni, a tak jak mi opowiadała Klara, temat kryzysu jest bardzo często poruszany w rozmowach. A w tym wszystkim na skraju placu Wolności rośnie biała magnolnia, która niczym nadzieja na lepsze jutro, z początkiem lutego już kwitła, zatem to coś optymistycznego na koniec mojej wizyty w Porto... jedziemy dalej do Lizbony :-)

3 komentarze:

  1. Jak rozumiem to to:
    http://media-cdn.tripadvisor.com/media/photo-s/02/1c/6d/91/filename-k7-p0815-jpg.jpg

    Pięknie! Zazdroszczę!

    Pzdrwm :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak dokładnie, to właśnie ta niesamowita księgarnia - być tam na żywo - bezcenne!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj tam to musi być spektakularnie:) aa.

    OdpowiedzUsuń