wtorek, 1 stycznia 2013

Sylwester z baranami...

Nie każdy mógł przeżyć takie rozpoczęcie roku, a warto. Wysoko w górach Wicklow (szkoda że są tak niskie), pośród łąk i pól, razem z moją Siostrą i jej facetem postanowiliśmy dokładnie o północy zobaczyć panoramę Dublina i okolic wraz rozbłysk noworocznych fajerwerków. Widok był imponujący, aczkolwiek ilość sztucznych ognii nie zachwyciła... widać w Irlandii jest kryzys. W porównaniu do Sydney, które co roku zachwyca cały świat swymi pokazami niesamowitych fajerwerków i iluminacji świetlnych, Dublin wypadł blado.
Nie o tym jednak chciałem się rozpisywać, a o baranach z tematu. W oczekiwaniu na rozbłysk fleszy na niebie stanęliśmy przy murku, za którym pasło się stado owiec i baranów... zarówno my, jak i te zwięrzęta zdziwieni byliśmy swoim widokiem i obecnością. Zaczęliśmy się na siebie głupio w milczeniu patrzeć, jakby jedna i druga strona zobaczyła ufo... i tak w tej ciszy dotrwaliśmy Nowego Roku 2013 i wiecie co sobie pomyślałem... że i tak te biedne stworzenia czeka tylko jeden los... po wyeksploatowaniu z mleka i sera skończą na naszych stołach - smacznego!
Baran w astrologicznym języku oznacza wynurzanie się Słońca z zimowego mroku. Był również uznawany za świadka narodzenia świata i najlepszą gwiazdę. Dlatego warto ten znak odebrać symbolicznie jako impuls do porzucenia obawy przed tym co nowe i wprowadzenie pozytywnych zmian do naszego życia - Happy New Year 2013!!!

1 komentarz:

  1. Taki Sylwester to spektakularne, rustykalne przeżycie!!!
    :)

    OdpowiedzUsuń